We wrześniu 2019 pojechaliśmy w Pieniny. To był mój pierwszy raz w tym pięknym zakątku Polski (ale już wiem, że nie ostatni).

Oprócz tego, że lubimy górskie widoki i wędrówki, wyjazd miał też cel fotograficzny. Widziałem w sieci wiele zdjęć z tamtych okolic i też chciałem spróbować ‘górskiej fotografii’.

Nie było łatwo. Plecak ze sprzętem trochę waży, a kondycja słaba… Emocji też nie brakowało – na przykład wtedy, gdy postanowiłem wejść na Sokolicę na wschód słońca. Doskonale pamiętam moją samotną wędrówkę na górę (Kasia została w pensjonacie): Ciemno (tuż po 5 rano)… mglisto (początek jesieni)… chłodno (ale jestem zgrzany od marszu)… a w lesie dookoła mnie rozbrzmiewają dziwne dźwięki. Potężne, basowe ryki! Jakby kilkadziesiąt metrów od ścieżki, w ciemności, w krzakach siedział potwór… nie jeden… wiele dzikich bestii ryczy naokoło!
Rykowisko! uff… to ‘tylko’ jelenie…

Oprócz Sokolicy, wdrapaliśmy się też (już za dnia) na Trzy Korony i na Wysoki Wierch oraz odwiedziliśmy Wąwóz Homole. Wędrowaliśmy wzdłóż Dunajca (Pieniński Przełom Dunajca). Byliśmy nad Jeziorem Czorsztyńskim oraz w Łapszance (geograficznie to już Pogórze Spiskie) skąd rozpościera się piękny widok na Tatry.

Kilka dni spędzonych w Pieninach, kilometry wydeptane na górskich szlakach oraz kilka wycieczek w okolice zaowocowały takimi zdjęciami:

Scroll to Top